Chroń ucho dla muzyki!
Cisza jest dla wszystkich!
Antyhałas????????????
STWÓRZYMY WSPÓLNY MANIFEST! PODYSKUTUJMY O USTAWIE!
Setna rocznica urodzin Witolda Lutosławskiego, obchodzona w 2013 roku, jest dla Fundacji Muzyka jest dla wszystkich okazją do podjęcia akcji, która od początku istnienia naszej organizacji była obecna w dyskusjach i planach. Kampania na rzecz harmonii muzyki i ciszy oraz przeciwdziałania hałasowi w świetle niezwykle mądrych, ważnych i wciąż aktualnych wypowiedzi wielkiego kompozytora, dotyczących problemu braku poszanowania ciszy we współczesnym społeczeństwie, jest dziś dla nas oczywistym i pożytecznym działaniem.
Lutosławski, w wielu wypowiedziach i pismach, przestrzegał przed zgubnym wpływem „wtłaczanej ludziom do głów papki„, wobec której ludzki słuch jest niestety bezbronny. Przymus obcowania z „szarańczą dźwięków” jest dla niego gwałtem – „jednym z koszmarów i absurdów naszej epoki„. „Człowiek został wyzuty z jednego z elementarnych praw – prawa do ciszy” – mówi Lutosławski. Kompozytor jest przekonany, że ciągła, wielogodzinna ekspozycja na tę „pseudomuzykę„, której jesteśmy poddawani wbrew naszej woli, tępi naszą wrażliwość, „znieczula na bodźce o charakterze artystycznym„, „zabija zdolność reagowania na muzykę prawdziwą” oraz „zdolność odbioru wszelkich doznań przekazywanych drogą akustyczną„, „wyrabia w człowieku dźwiękowstręt , a w najlepszym razie – zobojętnienie na wszelką muzykę!”
„Z całą pewnością twierdzę, że człowiek słuchający przez kilka godzin dziennie tzw. muzyczki tła w ciągu paru lat jest już dostatecznie spreparowany, aby nigdy nie doznawać najmniejszego wzruszenia przy słuchaniu kwartetu Beethovena lub preludium Debussy’ego”.
Wobec powyższych argumentów Lutosławski postuluje przedsięwzięcie badań naukowych celem zbadania wpływu, jaki zjawisko to wywiera na psychikę ludzką. Mówi również, że taki stan rzeczy powoduje całkowitą degradację, a wręcz degenerację roli, jaką powinna mieć sztuka: „chodzi tu bowiem o fakt zupełnie do niedawna nie znany, a nawet trudny do wyobrażenia; o to mianowicie, że sztuka, której motywy powstawania i cele, jakim ma służyć, łączą się przecież w naszej świadomości zawsze z tym, co najszlachetniejsze, otóż że sztuka ta może mieć udział w zadawaniu ludziom przymusu, a więc w czymś, co w każdym z nas budzić musi odrazę”.
Witold Lutosławski, jako członek Międzynarodowej Rady Muzycznej UNESCO, był także inicjatorem uchwały przyjętej w 1969 przez tę organizację, potępiającej pogwałcenie wolności osobistej i prawa każdego człowieka do ciszy.
„We denounce unanimously the intolerable infringement on individual freedom and of the right of everyone to silence, because of the abusive use, in private and public places, of recorded or broadcast music. We ask the Executive Committee of the International Music Council to initiate a study from all angles—medical, scientific and juridical—without overlooking its artistic and educational aspects, and with a view to proposing to UNESCO, and to the proper authorities everywhere, measures calculated to put an end to this abuse.”
„Potępiamy jednogłośnie nieakceptowalne naruszanie wolności osobistej i prawa każdego człowieka do ciszy, z powodu bezprawnego wykorzystania, w miejscach prywatnych i publicznych, nagranej lub nadawanej muzyki. Prosimy Komitet Wykonawczy Międzynarodowej Rady Muzycznej o zainicjowanie prac badawczych w środowiskach medycznych, naukowych i prawnych, bez pomijania aspektów artystycznych i edukacyjnych, i zaproponowanie UNESCO i wszystkim odpowiednim władzom przyjęcie ustalonych norm, które położą kres temu bezprawiu.
***
To co mnie najbardziej uderza, to fakt, że już 40-50 lat temu problem był tak aktualny i obecny. Oczywiście nic się nie zmieniło – jest tylko gorzej (np. głośne odtwarzanie muzyki z komórki, „grające” toalety, ryczące telewizory). Lutosławski zastanawia się, co stanie się z pokoleniem, które wzrosło przyzwyczajone już do wszechobecności pseudomuzyki? Czyż odpowiedzią nie jest „pokolenie ADHD”, postępujący (na całym świecie) spadek zainteresowania muzyką poważną, „pop-kultura” wypierająca kulturę? Lutosławski już wtedy nawoływał do przeprowadzenia badań naukowych mających na celu zbadanie wpływu, jaki zjawisko to wywiera na naszą psychikę. Obawiam się, że taka „głuchota estetyczna” jest skorelowana z postępującą „głuchotą fizyczną” – warto więc upowszechniać wyniki badań dotyczące obydwu.
(Tomasz Pokrzywiński, wiolonczelista, reżyser dźwięku, członek zarządu fundacji Muzyka jest dla wszystkich)
***
Uważam, że muzyka traktowana jako tło codziennych zajęć jest swego rodzaju nałogiem, zagłuszającym i kompensującym niepokój jaki w relacji ze światem odczuwa współczesny człowiek, zasypany gradem bodźców. W tym chaosie muzyka skomponowana, wyrafinowana wrzucana jest bezrefleksyjnie do tej samej przestrzeni dźwiękowej i zhomogenizowana na papkę. Okazuje się, że Bach i Beethoven też stają się chilloutem!!!
(Viola Łabanow, Prezes Fundacji Muzyka jest dla wszystkich, klawesynistka, członkini zarządu Polskiej Rady Muzycznej, animatorka).
***
Za książką „Witold Lutoslawski. O muzyce. Pisma i wypowiedzi” w opracowaniu Zbigniewa Skowrona, wydanej przez Towarzystwo im.Witolda Lutosławskiego ii wydawnictwo Słowo/Obraz/Terytoria w 2011 roku, przytaczamy kilka ważnych cytatów:
s. 433
O ciszy
Słuch ludzki jest zmysłem upośledzonym, ponieważ jest zupełnie bezbronny. Możemy zamknąć oczy, jeśli nie chcemy widzieć, możemy nie jeść, jeśli nam nie smakuje, możemy nie dotykać, jeśli nas parzy. Natomiast nie pomoże zatykanie uszu, a nawet zalepianie ich woskiem, jeśli nie chcemy słyszeć. Dźwięk dochodzi do nas poprzez czaszkę. Słuch nasz jest bezbronny i pod tym względem jesteśmy niewolnikami otaczającego nas świata. Może wydać się dziwne, że powtarzam rzeczy oczywiste dla każdego. A jednak większość ludzi postępuje dziś tak, jakby te zupełnie oczywsite fakty nie dochodziły do ich świadomości. Motocyklisty nie obchodzi fakt, że przelatując o trzeciej w nocy przez puste ulice, budzi po drodze setki ludzi. Jeszcze mniej troszczy się o innych właściciel radioodbiornika, zmuszając wszystkich swych sąsiadów do słuchania programu radiowego nieraz całymi godzinami. Mógłbym długo wyliczać te zjawiska współczesnego życia, które skłaniają nas do smutnego stwierdzenia: człowiek został wyzuty z jednego z elementarnych praw – prawa do ciszy. Prawa tego nie chronią ustawy, nie uznają go również sami ludzie w swych codziennym postępowaniu.
Czasem marzę o życiu w jakiejś odległej epoce, w której nie będzie już hałaśliwych silników spalinowych, a istnieć będą aparaty pozwalające człowiekowi stworzyć dokoła siebie – kiedy tylko tego zapragnie – barierę próżniową, przez którą żaden dźwięk nie będzie mógł się przedostać. Staram się wszakże unikać tych marzeń, ponieważ powrót do rzczywistości jest zbyt przykry.
Oto na przykład w lecie muszę dusić się z gorąca i braku powietrza w mej małej pracowni. O kilkaset metrów ode mnie bowiem mieszka człowiek, który ma zwyczaj przy otwartym oknie nastawiać radio. Gdy ja z kolei otworzę okno, natychmiast pokój mój napełnia się strumieniami tzw. „muzyczki”; znika natychmiast nie tylko możliwość pracowania czy wypoczywania, znika również możliwość myślenia o czymkolwiek, a w końcu – ochota na cokolwiek. Pozostaje tylko rozdrażnienie i smutek człowieka, któremu zadają przymus. Powie ktoś, że jestem specjalnie wrażliwy. Pewnie; gdybym nie był wrażliwy na dźwięk, nie mógłbym być kompozytorem. Ale to złudzenie, że tylko muzycy i kompozytorzy obdarzeni są taką wrażliwością. Jest ona dużo powszechniejsza, niż się to na pozór wydaje. Tylko tępieje ona z roku na rok na skutek gwałtu zadawanego jej codziennie przez współczesne życie.
Jedną z form tego gwałtu jest przymus słuchania muzyki. Przymus ten występuje dziś właściwie wszędzie. Nie sposób uwolnić się od radia grającego za ścianą sąsiedniego mieszkania, od głośnika ustawionego przez tępego gorliwca na plaży, na pokładzie statku czy w restauracji. Nawet na powierzchni jeziora nie możemy wsłuchiwać się w odgłosy ptaków, bo przepływający właśnie obok kajak serwuje nam (wtłacza nam do ucha) z tranzystora jakąś głupawą melodyjkę jakiegoś przeboju.
Nie jestem bynajmniej wrogiem muzyki lekkiej. Niech służy ona tym wszystkim, którzy znajdują w niej przyjemność i wypoczynek. Jednak nawyk słuchania jej całymi godzinami, a przede wszystkim zmuszanie wielkiej liczby ludzi do słuchania jej, czy tego chcą, czy nie chcą, skłaniają do głębokiego zastanowienia. Należałoby przedsięwziąć badania naukowe celem wydobycia wpływu, jaki zjawisko to wywiera na psychikę ludzką. Łatwo przewidzieć, że wpływ ten nie może być dodatni.
Już dziś mówić mogę z całą pewnością o jednej stronie tego zagadnienia. Jest nią mianowicie zanik wrażliwości muzycznej u ludzi mających nawyk słuchania tzw. muzyczki przy każdej możliwej okazji, nie wykluczając godzin poświęconych jednocześnie pracy umysłowej.
Z całą pewnością twierdzę, że człowiek słuchający przez kilka godzin dziennie radia (tzw. muzyczki tła) w ciągu paru lat jest już dostatecznie spreparowany, aby nigdy nie doznawać najmniejszego wzruszenia przy słuchaniu kwartetu Beethovena lub preludium Debussy’ego.
s.431
O radiu
Radio może spełniać i częściowo spełnia rolę potężnego instrumentu do przekazywania dóbr kulturalnych olbrzymim ilościom ludzi. W tym widzę najważniejszą zdobycz tego wynalazku. Niestety, istnienie radia ma także swoje złe strony. Pierwszą jest nadmiar muzyki słuchanej całymi godzinami przez ludzi nieumiejących korzystać z radia. Prowadzi to do deprecjacji tej sztuki przez spowszechnienie jej, a nawet obrzydzenie. Drugą – gwałt zadawany codziennie przez miliony użytkowników radia ich sąsiadom, czyli jeden z koszmarów, a zarazem absurdów naszej epoki, jakim jest p r z y m u s s ł y s z e n i a m u z y k i.
s.422
Jeśli stwierdziłem na początku, że nie lubię myśleć o przyszłości muzyki, to jest tak również dlatego, że losy jej w dzisiejszym świecie każą mi się o tę przyszłość obawiać. Wszechobecność muzyki, a raczej pseudomuzyki w życiu codziennym – na ulicy, w domu towarowym, na plaży, w parku, w taksówce, na statku itd., a co najgorsze, we własnym pokoju zza ściany – otóż wszechobecność ta musi wyrobić w człowieku dźwiękowstręt , a w najlepszym razie – zobojętnienie na wszelką muzykę. Ze smutkiem myślę o ludziach, którzy słyszą pseudomuzykę przez szereg godzin dziennie. Czy będą oni w stanie ze skupieniem i satysfakcją wysłuchać kiedykolwiek jednej symfonii Beethovena? Staram się wierzyć, że ta szarańcza dźwięków z czasem wyginie i umożliwi życie i działanie na dusze ludzkie prawdziwej muzyce, która oby nigdy nie zatraciła swej – jak określił to Conrad – „czarodziejskiej wnikliwośći”.
s.394
Kogóż to mam na myśli mówiąc o wrogach muzyki? Nietrudno odpowiedzieć na to pytanie, wszędzie bowiem dzisiaj ich pełno. Zaliczam do nich, na przykład, młodzieńca przechadzającego się po parku z wrzeszczącym tranzystorem w ręku; szofera taksówki, który raczy swego pasażera – czy ten chce, czy nie chce – nadawaną przez radio muzyką rozrywkową; dyrektora linii transoceanicznych, który nie pozwala swym pasażerom spożyć posiłku bez idiotycznej pseudomuzyki wlewanej im do głów z głośników; właściciela hotelu, który czyni to samo, dodając do tego jeszcze muzykę w windzie, na trasie, w barze i na basenie do pływania; dyrektorów większości linii lotniczych, którzy celują w sztuce wprowadzania swych pasażerów w stan rozdrażnienia przy pomocy głośników umieszczonych tuż nad ich głowami i czynnych od chwili zajęcia miejsca w samolocie. Do wrogów muzyki zaliczyć również muszę niestety wielu – bardzo wielu – zwykłych mieszkańców miast i wsi, którzy włączając radioodbiornik, gramofon czy magnetofon, zadręczają swych sąsiadów przymusem słyszenia muzyki w momencie, w którym ci ostatni bynajmniej tego nie pragną. Na tym ostatnim zdaniu przerywam wyliczanie rodzajów muzyki, choć lista ta zaledwie została tu napoczęta. Przerywam, aby zwrócić uwagę na użyte w tym zdaniu – a decydujące dla sprawy – słowo: przymus. Tak, chodzi tu bowiem o fakt zupełnie do niedawna nie znany, a nawet trudny do wyobrażenia; o to mianowicie, że sztuka, której motywy powstawania i cele, jakim ma służyć, łączą się przecież w naszej świadomości zawsze z tym, co najszlachetniejsze, otóż że sztuka ta może mieć udział w zadawaniu ludziom przymusu, a więc w czymś, co w każdym z nas budzić musi odrazę. Przymus słuchania muzyki jest więc zjawiskiem dla wszystkich nowym, zaś dla prawdziwych jej przyjaciół – czymś wielce niepokojącym. Powstaje w związku z tym wiele pytań, na przykład czy wszyscy ci, dla których prawdziwa muzyka wiele stanowi w życiu, będą już na zawsze skazani na to, aby pseudomuzyka – papka wlewała się do ich uszu w miejscach i porach niemożliwych do przewidzenia? Czy jedynym lekarstwem na to jest może nauczyć się nie słuchać (co jest prawie niemożliwe!), a więc zgodzić się dobrowolnie na stępienie własnej wrażliwości i tym samym zabić w sobie zdolność reagowania na muzykę prawdziwą? A co stanie się z pokoleniem, które wzrosło przyzwyczajone już do wszechobecności pseudomuzyki? Czy będą wśród niego jednostki zdolne do wysłuchania w skupieniu i przeżycia jednej symfonii Beethovena?
s.437
W dziedzinie artystycznego wychowania społeczeństwa istnieje dramatyczny problem […]: mam na myśli tzw. muzykę rozrywkową albo popularną, której rozpowszechnianie jest dziś zjawiskiem olbrzymich rozmiarów. Tak zwana background music, która jest rodzajem hałasu czy szmeru, towarzyszy wszystkim czynnościom człowieka. W moim przekonaniu działanie tej „muzyki” jest znieczulające, zabijające zdolność odbioru wszelkich doznań przekazywanych drogą akustyczną. W swoim czasie lansowano środki kosmetyczne przesycone penicyliną, co zostało wstrzymane, ponieważ organizm ludzki znieczulał się na działanie penicyliny. To samo jest z muzyką. Jeśli się wsącza przez kilkanaście godzin dziennie w ucho współczesnego człowieka ten zorganizowany szmer, następuje znieczulenie na bodźce o charakterze artystycznym.
s.413
Muzyka jest w gruncie rzeczy wielką tajemnicą. Nie wiemy, w jaki sposób i dlaczego budzi ona w nas określone reakcje i jest źródłem przeżyć o nieprawdopodobnym bogactwie. Gdybyśmy mogli odkryć tajemnice muzyki, to, co w niej najistotniejsze, i sformułować rezultat w słowach, muzyka stałaby się niepotrzebna. Na szczęście nie jest to możliwe.
s.453
(Do studentów i pracowników uczelni muzycznej)
Do przeżyć tych pragnę dodać jeszcze jedno: radość płynącą z przeświadczenia, że w dzisiejszym skłóconym i trudnym świecie, pełnym spraw, które ludzi dzielą, opowiedzieliśmy się wszyscy – wybierając naszą drogę życiową – po stronie jednej z tych spraw, które ludzi łączą. Sprawą tą jest muzyka, która – jak to powiedział Joseph Conrad – dzięki swej czarodziejskiej wnikliwości jest sztuką nad sztukami.